Skórskiego, podał mu rękę; oczyma zdawał się pilnie śledzić P. Michała, skłopotanego wielce i widocznie nie mającego wielkiéj ochoty zbliżać się, ani poznawać z Hochwarthem.
Przypadek to był zapewne, że generał rozpocząwszy z radcą rozmowę, obejrzał się i przysunąwszy sobie krzesło do tego stolika, przy którym ci panowie siedzieli, kazał tu przynieść grok żądany.
— Nie cierpię teatru — rzekł — człowiek się dusi w téj atmosferze gorącéj, pełnéj obrzydliwych wyziewów i przypłaca wątpliwą przyjemność widowiska, droższém nad wszystko zdrowiem... Ja muszę zawsze odchorować każdy taki wieczór, ale dla żony trudno tego nie uczynić. — Ją to bawi.
W ciągu kilku podobnych frazesów zamienionych z radcą, Skórski się wcale nie odzywał i siedział nieco na bok usunięty. Po chwili generał spytał po cichu Fazyńskiego o jego towarzysza i dowiedziawszy się kto był, prosił aby go z nim zapoznał. Nie mógł mu tego odmówić radca... Skórski pochwycony niespodzianie tą niemiłą mu wcale znajomością, chciał się ukłonić zdala, ale generał podał rękę i ująwszy dłoń jego, ścisnął ją tak serdecznie, iż Skórski o mało nie krzyknął. Siedli potém. Generał był w doskonałym humorze... Począł Skórskiego dopytywać zkąd przybywa, co w mieście robić myśli, jak długo zabawi.
— Prawdziwie że na to pytanie, jeszcze stanowczobym odpowiedziéć nie umiał, rzekł Skórski — zależy to od tego jak mi w mieście będzie...
— Nie wątpię że sobie pan upodobasz pobyt w niém, rzekł generał — bo dla człowieka ucywilizowanego jest tylko dwa sposoby znośnego spędzania tego co się życiem zowie — miasto albo pustynia, spoczynek lub walka. Starzejąc mniéj się pragnie walki z krokodylami, wężami, bawołami i indyanami...
Skórski podszywszy się w niebardzo rozmownego człowieka, słuchał i milczał. Pot mu występował na czoło.. Zmięszany był bardzo i pocieszał się tém tylko, że trzymając się zimno, na uboczu, nie będzie w żadnym obowiązku dalszego rozwijania znajomości i stosunków z generałem, oddawania mu wizyty i t. p. Jakby na przekór temu postanowieniu Hochwarth ciągle się ku niemu zwracał z rozmową, był nadzwyczaj uprzejmy i żarcikami podsycał ciężko się wlokącą wymianę myśli. Radca, który się nie dorozumiewał dla czego Skórski nie miał chciéć zawiązać stosunków z tak ciekawą osobistością, zbliżał ich o ile
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.