telki czerwonego wina wypił duszkiem, aby sobie dodać męztwa i siły. — W istocie poskutkowało ono o tyle, że jezscze czuł się mniéj przytomnym. — Ten sam służący w białych na ten raz rękawiczkach, otworzył mu drzwi do saloniku... przyciemnionego ciężkiemi firankami u okien... Nieopodal od wnijścia stał gospodarz... na kanapie siedziała gospodyni w sukni czarnéj. Nikogo więcéj nie było...
Hochwarth postąpił kilka kroków na spotkanie gościa, uprzejmie bardzo go przywitał i podprowadził ku żonie, na którą Skórski spojrzéć nie miał odwagi. Głosem dobitnym przedstawił go jéj.
Pan Michał Skórśki, obywatel z Lubelskiego...
Natalia skłoniła się w milczeniu.
Siedli — Hochwarth zaczął rozmowę ożywioną — Skórski powoli słuchając go, przyszedł do siebie, ośmielił się, podniósł oczy i spotkał wejrzenie pani domu z zimną, okrutną obojętnością wlepione w siebie. Chłód ten obrachowany krył cóś przerażającego, był groźbą, od któréj Skórski zadrżał. Po chwili drzwi się otwarły i weszło dwóch ichmościów we frakach znać oddawna w domu tym poufale przyjmowanych, bo generał powitał ich nie wstając nawet i wskazując siedzenia. Poznał ich zaraz ze Skórskim, wymieniając nazwiska.
Jeden z nich słuszny, suchy, wyprostowany, z wąsami wyczernionemi i włosami ufarbowanemi na rudawo-brunatny kolor, zwał się kapitan Bobrski, drugi pękaty i łysy, czerwony, uśmiechający się pokornie, miał tytuł regenta, a nazwisko pocieszne Rybki.
Ci panowie wzięli na siebie podsycanie dalszéj rozmowy, do któréj gospodyni prawie się nie mieszała. Siedziała z tym wyrazem groźnym a zimnym, jak żelazo, w oczach czarnych, ledwie po kilka słów niewyraźnych rzucając, jakby przymuszona...
Gdy oznajmiono do stołu... generał wskazał Skórskiemu żonę. Zmuszony podać jéj rękę, p. Michał cały pomięszany, blady i czerwieniejący poszedł do jadalnego pokoju, szczęściem o kilka tylko kroków oddalonego. Ustąpiła była nieco obawa jaką miał w początku, lecz w ciągu rozmowy przedobiedniéj pochwycone przypadkiem jakieś wejrzenia dziwne, które na siebie generał i goście jego rzucali, wzmogły ją na nowo... Zastawa stołu była przepyszną, obiad wyszukany i wytworny, wina doskonałe. Generał sam nie pił, ale gości przynaglał, zachęcał, niemal zmuszał do wypróżniania kieliszków. Skórski wymówić się nie mógł. W ciągu obiadu, posadzony przy generałowéj, parę razy był zmu-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.