Ja nie życzę sobie być wygranym tak wiele. Byłoby mi to niezmiernie przykro.. Staw pan, ja trzymam... Uczyń pan to dla mnie.. Zmienią się szanse...
Regent i kapitan zaczęli go żartami i na seryo podbudzać.
Skórski niegdyś był namiętnym graczem, namiętność, którą stłumił w sobie a przynajmniéj do mniéj niebezpiecznych doprowadził rozmiarów, teraz z całą gwałtownością wracała. Nie bardzo go trzeba było zapraszać nawet do odegrywania się! Summa przegrana przechodziła już zapas jaki wziął z domu.
Naglony p. Michał, aby się nie okazać tchórzem, postawił całą przegranę na jednę kartę. Generał zgodził się ją trzymać. Wszyscy pochylili się z ciekawością niezmierną nad ciągnącym, który powoli, jakby na tortury biorąc gościa, kartę po karcie wysuwał. Dama ta którą trzymał Skórski zaciągnęła długo — był to zły znak.
Regent i kapitan krzyknęli... — Skórski przegrał.
Tu nastąpiła długa pauza. Nieszczęśliwy stał w potach, nie wiedząc co począć.
— Staw kochany panie — ja trzymam, nie mogę pozwolić aby się to tak skończyło... Nie uwierzysz jak mi przykro! Staw, proszę...
Skórski obawiał się na jednę stawkę znowu wszystko rzucić, lecz kapitan dawał mu znaki potajemne. Regent szeptał, że gospodarz tego sobie życzy...
Stało się tedy, że postawił raz jeszcze i soniko przegrał. Nie wiedział tego z pewnością, ale mu się zdawało, że kapitan tę nieszczęśliwą kartę podsunął.
Gospodarz na stół rzucił karty z widoczném nieukontentowaniem, ocierał pot z czoła, twarz jego była chmurna i ponura... Nie mógłby inaczéj wyglądać gdyby sam był przegrał...
Summa dochodziła do kilku tysięcy rubli. Skórski stał blady jak ściana, usiłując nie pokazać po sobie co czuł i co się z nim działo.
— Nie! już dziś nie mogę ciągnąć — zawołał gospodarz do gościa. — Nie czyń pan sobie z tego nic... O pieniądzach ani myśl... Późniéj poregulujemy te rachunki, pilnego niéma nic... Zagramy wiseczka znowu kiedyś i rozegramy się, gdy ci lepsza szansa służyć będzie...
— Ale tak! tak! chórem powtórzyli kapitan i regent.
Kazano przynieść herbatę; — generałowa już się nie pokazywała.
W kilka dni po tym wieczorze pamiętnym i powtórzonych próbach
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.