wobec dziecka wstydziła się nieszczęśliwa niedorzecznych wykrzyków i stawała łagodniejszą, spokojniejszą, Teresa użyła jéj dla pohamowania wybryków Róży. Dziwnym skutkiem jakimś niewinny uśmiech dziewczęcia, miał potęgę niezmierną nad zepsutą kobiétą. Rumieniła się, milkła, stawała łagodną i dobrą. Patrzyła na tę istotę czystą jak aniołek, wesołą jak ptaszę i widok ten sprawiał jéj spokój — trzeźwił — koił ból, sprowadzał zapomnienie... Lizce téż winną była Teresa, pohamowanie, nawrócenie, uspokojenie nieszczęśliwéj Cześnikównéj.
Gdy trzeciego dnia zdoławszy się wyrwać z domu, generałowa z bijącém sercem, ze strachem o los siostry przybiegła zastukać do drzwi przyjaciółki, — Teresa nic nie mówiąc zaprowadziła ją, przodem puszczając Lizkę, na trzecie piętro...
Znalazły tu Cześnikównę ubraną czysto i próbującą modlić się na książce. Oczy miała zapłakane... Izdebka z widokiem na ogrody, miała wesołą fizyognomją... Nie było w niéj śladu już ani odzieży, ani szału z którym tu weszła Róża... Natalia zdumiała się. — Twarz jéj siostry bledsza była teraz, mizerniejsza — smutniejsza może, oczy wpadłe i podsiniałe, ale obłąkanie z niéj znikło.
Uściskały się milcząc, nie mogły nic mówić przy Lizce, którą szczególniéj szanowała Róża... Dała znak sama siostrze, pokazując dziecię. — Dopiéro gdy Teresa z nią na dół odeszły i pozostały same... generałowa mogła z nią pomówić.
— Przynoszę ci niezłą wieść, rzekła... twoja zemsta się skończyła — moja rozpoczęta... Ten człowiek już wpadł w szpony mojego męża i nie wyjdzie z nich całym...
— Zabić go! zabić! — wracając do dawnego szału odezwała się nagle Róża — zamęczyć...
— Nie — odparła marszcząc brwi generałowa — on mi jest potrzebnym. Ja chcę wiedzieć co się stało z dzieckiem mojém... czy je mam opłakiwać, czy go szukać. Jeśli się dowiém że żyje, porzucę męża, rzucę wszystko... pójdę żyć dla niego... Jeśli zaś zabił... jeśli umarło..
Generałowa nie dokończyła.
— To nie może być! przerwała.
— Niech powié na torturach... a potém go zabić! zabić!... powtórzyła Róża uderzając ręką w stół.
— Nie — nie — zawołała generałowa, — on się z tobą ożenić musi...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.