Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

Generał pomimo roznamiętnienia ogromnego był panem siebie — groził zerwaniem i odejściem, ale z niém nie spieszył wcale. — Przechadzał się po pokoju, trzymając kapelusz w ręku, zdawał czekać na tłumaczenie obwinionego.
— Nie czuję się wcale winnym, odezwał się Skórski. — Nie było grzechem w położeniu jak moje naradzać się z przyjacielem, którego prosiłem o sekret...
— A który nazajutrz nic nie miał pilniejszego nad rozniesienie po mieście wiadomości, że ja waszmości ściągnąłem do mojego domu, aby go do koszuli zgrać. Ja waćpana nie zachęcałem ale odciągałem od gry... Ja téj kalumnii znieść nie mogę i nie zniosę...
— Cóż ja mam uczynić, i czego pan żądasz ode mnie? zapytał Skórski już podrażniony... Czy satysfakcyi?
Generał odwrócił się szybko...
— Jakiéj satysfakcyi? rozśmiał się ironicznie. Najprzód mi waćpan uczyń to, żebyś mi przegraną sumę zapłacił. Potém, jeśli chcesz innéj, dam chętnie i pozwalam ci wybierać broń, rodzaj pojedynku, jaki się podoba... Wprzód tylko zapłać! cha! cha!
Chciałbyś się tanim kosztem zbyć długu... Przepraszam...
Cierpliwości brakło Skórskiemu.
— Licytuj pan majątek — zabierz go sobie — rób co chcesz...
— Zapewne że inaczéj uczynić nie mogę... odparł generał...
Zamiast wyjść, czego się spodziewał p. Michał, Hochwarth usiadł i mówił nieco łagodniéj.
— Ja waćpana żałuję — rzekł, mogłeś nie miéć złéj woli, a mimo to wyrządziłeś mi krzywdę. Droższą mi jest reputacya nad wszystko... Radbym waćpana ratował...
Skórski milczał...
— Mogę waćpanu nastręczyć ożenienie, które ruinie majątkowéj zapobieży...
— Co ożenienie? zapytał zdumiony Skórski. Z kim?
— Nie mogę osoby kompromitować, dopóki w zasadzie się ze mną nie zgodzisz na nie — chcesz się żenić... połatamy wszystko, będzie cicho, sza, zgoda i przy wsi zostaniesz...
— Ale z kimże przecie? powtórzył Skórski, na ślepo się żenić nie mogę...