Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/100

Ta strona została skorygowana.

władzy i mowy, bo kiedy do niego zbliżał się Adolf, drgał jak gdyby chciał ku niemu rękę wyciągnąć, dwie łzy płynęły mu po twarzy, usta się krzywiły choć otworzyć nie mogły. Adolf klęczał u łoża — w téj chwili zapomniał on całkiem o sobie, o świecie, widział tylko konającego ojca. Stary! coraz mniéj się poruszał, coraz mniéj dawał znaków czucia, w chwil kilka całe ciało było zimne, a oczy słupem nie ruchome stanęły. Adolf wziął go za rękę, zimna była jak lód; przyłożył dłoń drżącą do serca, nie biło; śledził oddechu, napróżno. Bez konwulsij, rzucań, jęków, powoli, ze łzami w oczach, umarł starzec stygnąc, zgasł jak dopalona lampa. Śmierć ta, do któréj oddawna był przygotowany, nie bardzo poruszyła Adolfa, owszem spokojniéjszym się być zdawał, jak gdyby z śmiercią ojca, ciężar jaki spadł mu z piersi. Łatwo to wytłómaczyć, lękał się bowiem złego z nim obejścia półkownika, które okropny stan obłąkanego, nieznośniéjszym jeszcze uczynić mogło; musiał się oddalić, a ojca zostawić i zostawić pod taką opieką! Teraz, z westchnieniem, drżącą ręką przymknął mu powieki, ukląkł pomodlić się przy łożu, kazał po-