Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/157

Ta strona została skorygowana.

skiéj ułomności w urojonym aniele, odraża, rozbija uroki, łamie miłość. Ludzie są brudnemi stworzeniami, trzeba je myć, polerować, czyścić jak deskę, któréj stolarz chce cóś wyrobić świecącego; aby pokryć chropawości, brudy, plamy i skazy wewnętrzne. Nigdy się z takim zapałem nie uwielbia jak w nocy, nigdy uwielbienie lepiéj przyjęte nie bywa; przez wpół przezroczystą szatę jéj, kobiety, mężczyzni, słowa, myśli, wydają się lepiéj, jak sztychy za szkłem, jak obrazy pod wernixem. Otoż to drugi pożytek.
Adolf szedł z Julją powiedzieliśmy, i coraz mniéj myśląc o Matyldzie, coraz tracąc obojętność i nieśmiałość początkową, oczy już na nią zuchwale zwracał, śmiał spoglądać na pierś rozkołysaną wesołością i znużeniem, śmiał szukać wejrzenia jéj niebieskich oczu. Gdy to czynił, zadrżał sam przed sobą, bo się zląkł własnych myśli. Dziwne też snuły się po głowie brudne jakieś, ziemskie, jak dym w słotę poziomo się wlokące; dziwne chęci rodziły się w nim, chęci które duszą odpychał, a które się cisnęły z drugiéj strony w niéj znowu; chęci i żądze, któremi ciało obdarza ludzi, aby przypomnieć du-