Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/160

Ta strona została skorygowana.

zjednoczenia, w którym najpoufalsza, najśmielsza myśl, wydaje się naturalną i konieczną.
Biada nieukowi, który o południu, w salonie, pod oczyma stu ludzi, pokusi się o ukradzenie, zdobycie takiéj poufałości, ufając w minę swą głupią, mającą wyobrazić dowcip i uśmiech rozwieszony dobrotliwie na ustach, jak obrończa flaga na okręcie przybijającym do portu.
Kiedy Adolf prześladował Julją jeszcze licznemi jéj kochankami (miała ich liczących się w tym rzędzie, ale nieczynnych wielu) Julja, któréj charakter dziwaczny i śmiały, rozwijał się coraz wyraźniéj, jak z zielonego pączka kwiat ognisty; odpowiedziała mu stanowczo.
— Nie uwierzysz Pan jak to smutno zostać panną na wieki, z zamarynowanemi nadziejami młodości! Oprócz wszystkiego jeszcze jakaś śmieszność przywięzuje się do starych panien; wyglądają one w towarzystwie, jak suknie dawnego kroju zbutwiałe choć nienoszone i całe w garderobie. Cóż to dziwnego, że lękając się śmiészności, starości smutnéj, opuszczenia, kobiéta przyjmuje zaledwie minąwszy dzieciństwo, każdego, piérwszego lepszego, kto ją raczy z tego smutnego stanu wiecznie płonnych nadziei,