Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/176

Ta strona została skorygowana.

bawić się niebezpieczno. I kończąc te słowa rozśmiał się sucho, zimno, jak się śmieją zwykle na końcu, dla zapieczętowania czémś rozmowy.
— Więc przepraszam, odpowiedziała Julja, że jedném słówkiem niezgrabném, całe mu jego szczęście splamiłam. Ale któżby się był tego spodziewał? — ja sądziłam że go to rozweseli — te — raz ostatni!
Mais elle est furieusement de mauvaise humeur; c’est à quoi il fallait s’attendre, szepnął do siebie Adolf, a potém zaczął rozmowę.
— Mówiłaś mi pani kiedyś, że do ludzi trzeba się stroić. Jakże było można w dniu w którym dusza jak najmocniéj wyobrażenia wieczności cisnące się zewsząd, kruszyć i odpędzić usiłuje, jak było można, umyślnie te myśli nasuwać?
— Bo naprzód, odpowiedziała Julja, nie przyznasz się pewnie przed żoną, że nie możesz dziś myśleć o wieczności, i ja też tego się nie domyślałam, miałam pana za trochę poczciwszego. Powtóre, któżby się potrafił nastroić do duszy nowożeńca w dzień wesela? A znowu, osobliwie ja, któréj każde wesele, a tém bardziéj twoje