Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/185

Ta strona została skorygowana.

wieki, wołała Julja wpadając w rozpacz nagle; stała drżąca przed nim, serce jéj biło, już słychać było jak któś oknem do pierwszego pokoju się dostawał.
Wtém drzwi dzielące dwa pokoje, Julja zamknęła szybko na klucz, potém rzuciła się w okno z rospaczą. Na widok ten Adolf przytomność odzyskał, wstrząsnął oknem, pokruszyło się w kawałki, otworzyło z trzaskiem.
Lecz zaledwie dobijający się z drugiéj strony, usłyszeli ten stuk i hałas, zaczęli bić do drzwi z całych sił, wołając:
— Złodzieje! złodzieje! zabiegajcie z drugiéj strony, wybijają okno, tam leżą salopy — prędzéj, prędzéj.
Julja tym czasem chwyciła krzesło, przerzuciła je na drugą stronę, stanęła na oknie, z okna na nie skoczyła, z niego na ziemię i zniknęła w krzakach.
Adolf został nie myśląc co robi, skoczył za nią, pośliznął się, padł, stłukł głowę o drzewo; nie czując jednak bolu poleciał słuchając tylko czy za nim kto nie goni.
Ledwie parę kroków w bok odskoczył i miał czas skryć się w krzaki, gdy pod wodzą Pana