Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/189

Ta strona została skorygowana.

w alabastrowym globie wisiała od stropu, w kątku dwa ogromne zwierciadła, przeglądały się w sobie stojąc jedno przeciw drugiego. Wszystko milczało i czekało. Ten przepych tyle szczęścia miał widziéć!
Wybiła północ, Prezes od starodawnych nie ustąpił zwyczajów, uroczyście z gośćmi wiódł państwa młodych do sypialni. Tu zastawiono cukrowe gody, zagrzmiały toasty i muzyka. Prezes sam oddawał córkę mężowi i kilka słów przemówił, aby niémi także obyczaj dawny przypomnieć. Potém goście wrócili pić, tańcować i bawić się resztę nocy. Adolf i Matylda zostali sami.
Obojgu serca biły, milczeli, słuchali muzyki, która ich dochodziła niewyraźna, przygłuszona oddaleniem, z drugiego końca domu.
Matylda zrzucała weselne stroje powoli, Adolf uskarżał się na ból głowy okropny. I bolała go głowa w istocie, od tych słów Julij — Nie wierz nikomu! — a na to i lawendowa wódka pomodz nie mogła!