Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/195

Ta strona została skorygowana.

— Czy to mam wszystko wziąść dla siebie?
— Dla siebie! Czekaj — Zaraz, zaraz będę ci dyktować. — I znowu fajkę palił, myślał, kręcił się kwadrans na kanapie, a niecierpliwy pisarz gryzł pióro, ziéwał, palcami klaskał, chrząkał na próżno, myśląc że tém ściągnie uwagę na siebie i zdecyduje Półkownika, aby raz przecie dyktować zaczął. Nareście widząc że — Jaśnie Wielmożny Mości Dobrodzieju zaschło już zupełnie, że na piórze wysechł także atrament, że pół godziny od zaczęcia listu upływało; kosooki odważył się odezwać.
— Za pozwoleniem JW. Pana! Żeby JW. Pan raczył mi powiedziéć, o czém ten list będzie, jabym go już sam ułożył.
— Ty? hę? ty! Potrafisz właśnie! bąknął pogardliwie Półkownik muszcząc wąsa — No, napisałbyś ty list, proszący ojca o córkę, za żonę? hę?
— Oj, oj, czemu nie! odezwał się kosooki uśmiechając i oblizując.
— Ale no, pisz tylko pod dyktą. Zaczynaj — Jabym się chciał z córką pańską ożenić, notabene starszą.
— Z pozwoleniem JW. Pana, przerwał koso-