Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/211

Ta strona została skorygowana.

godnie Alexy, sam nie wiedząc co począć, ja nic niewinienem, bo to fatalna omyłka, ta pani takie — Poświadczy Djonizy — Djonizy! Djonizy! a gdzież on?
Cichość powszechną przerwał tylko szyderski śmiech męża, służący próżnemu wołaniu za odpowiedź.
— I gdzie świadek, gdzie dowody? spytał po chwili.
— Drogi mój, zawołała kobiéta, przysięgam ci, że się okropnie mylisz! zmiłuj się, ochłodnij, nie dręcz siebie i mnie napróżno. Przysięgam —
— Przysięga! rzeki zimno mąż, odstępując, chce żebym drugi raz oszukał się wierząc w kobiéce przysięgi!
Przytomni stali jak wryci, Alexy wołał znowu.
— Ja sam przysięgnę, sto razy, na honor, pani nic niewinna, to omyłka! Ale gdzież Djonizy?
Djonizego jak na złość nie było, a mąż nieubłagany, nie wierzył w łzy żony i zaklęcia Alexego. Przyszło do kłótni z któréj on, nie bez szwanku wyszedł. Napróżno przytomni wdawali