Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/216

Ta strona została skorygowana.

sów, wszystko krew zajęła i poczerniła. Przy łóżku stał mąż choréj i Julja, oboje smutni, lecz w sercu męża co się działo, niech pojmie, kto się odważy zajrzeć w takie uczucie. Milczał, zęby miał ściśnięte; oczy jasne i czyste, żadną łzą niezwilżone słupem stały, twarz drżała jak liść, słowa nie mógł wymówić — Patrzał i nie płakał nawet, westchnąć nawet nie umiał. Czasem wśród jęków, kobiéta odzywała się do niego, przerywanemi kilką słowy, ona go cieszyła, mówiąc, że nie czuje ran i bolu; rada była, że położenie okropniéjsze nad wszelkie cierpienia, skończyło się przecie, mąż przekonał się, uwierzył, wiedział, że była czystą jak anioł. Julja powiedziała mu wszystko.
Głuche, ciężkie, okropne milczenie panowało u łoża, każdy pytać, mówić, pocieszać się lękał; kilka kobiét obmywały rany, z których krew buchała. Hilary stawał u łoża, to znów rzucał się chodząc po pokoju, chwytał się za głowę, spoglądał na żonę, którą tylko po zmienionym głosie mógł poznać, odchodził znowu, znowu wracał, patrzał i uciekał.
Im dokładniéj dowiadywali się goście o tym wypadku, tém straszniejsze na nich robił wra-