Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/253

Ta strona została skorygowana.

Prawie jednocześnie zbliżyli się ku sobie i przywitali serdecznie.
— Niechże cię powitam, Juljuszu!
— Jak się masz! Adolf, nie mylę się!
— Kopę lat niewidziany!
— Kochany ten Adolf.
— Szanowny kollego szkolny!
— Wieki, jak o tobie w naszych stronach słychać nie było.
— Prawda.
— Musiały zajść odmiany od tego czasu!
— I wielkie.
— Zmizerniałeś, czyś się nie ożenił?
— Zgadłeś, jestem żonaty.
— Więc to zapewne twoja żona, z którą jak sobie przypominam jeżdżącego cię po mieście widziałem?
— O! nie — to jest, to jest — moja kuzynka.
— Kuzynka! Ładna dość ta twoja kuzynka! No proszę! ożeniłeś się i mieszkasz zapewne nie daleko, w tych stronach, a jednak aniśmy wiedzieli o sobie. — Otóż to czém się zwykle kończą owe sławione przyjaźni szkolne!
— Cóż chcesz, odpowiedział Adolf, ludzie