Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/26

Ta strona została skorygowana.

Adolf, wiesz że mama chora; mówiłem ci tyle razy, żebyś do pokoju nie wchodził.
— A czyż ja ciągle będę siedział na ganku? odpowiedział rezolutnie chłopczyk. — Kiedy ja mówiłem Karolinie, że jéj kazali mnie bawić, a ona nie chciała, pokazała mi język, i poszła z Tomaszem do officyny.
— No to sam bawić się możesz.
— A! a kiedy ja sam nie chcę! To mówiąc chłopczyk nieukontentowany, obracał łuk w ręku, potém nagle podniósł się na palcach, spójrzał w okno i zawołał.
— Któś przyjechał! To powiedziawszy wybiegł trzasnąwszy drzwiami, a Adolf wyszedł za nim. Na progu Xiądz go spotkał.
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
— Na wieki wieków Amen! odpowiedział do pobożności przywykły Adolf, witając przybyłego, opasłego Xiędza z wielkim czerwonym nosem. Reverendissimus sapiąc i przewracając językiem w gębie, jakby żuł razem całą litanją, postąpił z głupowatą niedecyzją na środek pokoju.
— A matka, rzekł, jak się tam ma? słyszałem że słaba? hę? I wytrzeszczył oczy na Adolfa — Hę?