Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/261

Ta strona została skorygowana.

go ustał. Językiem tylko powiódł po spalonych ustach i oczy zwrócił na służącego, któremu ten rozkaz został wydany.
Na Adolfie, wychowanym starannie, którego wyobrażenia o świecie, tchem cynizmu nic były pokalane, ton towarzystwa tego, obejście się przyjaciół Juljusza, rozmowy ich, wszystko, wydało się dziwnie wyuzdaném. Obchodzenie się ze starcem, mowa rubaszna tych panów, wyrażenia ich bez dowcipu a z pretensją, nosiły piętna braku uczucia, i obnażenia ze wstydu. Adolf piérwszy raz wżyciu, wpadłszy w taki chaos, czuł jakąś boleść nieopisaną w sercu, taką właśnie jaką czuje zamknięty w więzieniu ze zbrodniarzami, nie zepsuty człowiek; — kręcił się, czerwienił, spuszczał oczy jak dziecko, jąkał się, słowa stosownego nie umiał przemówić.
Napróżno usiłował wedle przepisów Julij, nastroić się do tonu towarzystwa, ton ten był tak nizki czy wysoki, że stróny myśli jego pękały z wysilenia; lub brzęczały bez dźwięku.
Podano fajki i poncz — Rejent usunął się do kąta, ogryzać paznogcie. Zapalono świéce, nadeszło więcéj gości, i jakiś łysy jegomość