Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/272

Ta strona została skorygowana.

Tu powoli walcząc przeciw świętym wychowania swego i młodości wyobrażeniom skromnym, uczciwym, które przesądami nazywano, pojął roskosze piekielne, dotąd nieznane mu, gry, upojenia, rozpusty. Tak chcąc zagłuszyć sumienie wyrzucające jeden występek, obciążał je bardziéj jeszcze, obciążał je, aby głosu nie wydało, aby pod ciężarem skonało. Słaby jednak zawsze, zawsze drżący, nie potrafił się zepsuć, choć otoczony zepsuciem, wracały znowu za chwilę zgryzoty, niepokój, wstyd wreście posłaniec cnoty. Adolf żałował przeszłości, bolał nad nią — i — szalał jak wprzódy.
Julja nie szczędziła sposobów rozweselania go, nie żałowała czasu na dawanie mu nauk, wyśmiewając przed nim z ironją szatana, wyobrażenia religijne, o cnocie, o wstydzie, wszystko zwała przesądem, towarzyskiemi kluby, wszystko zwała konwencjonalnym wymysłem. Śmiała się, gdy tchórzliwie co zarzucił, gdy się oparł; obiecywała zrobić dopiero z niego, jak mówiła człowieka; a dziecinnym przesądem chrzcząc najpiękniéjsze poetyczne młodości wiary, zabijała w nim, co było najdroższego. Lecz trucizna działała powoli, trudno było przez kil-