Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/278

Ta strona została skorygowana.

— Sprzeczasz się jak dziecko!
— Dziecko! hm! a dajcie mi tam fajki!
— Karolino! fajki dla pana każ podać! Z fajką i zapachem jéj, już ani myśleć do salonu. Pościelecie tu w drugim gabinecie obok dla Jegomości. Poduszkę skórzaną przynieść — Nie wychodź ztąd krokiem Półkowniku, bardzo proszę. Dobranoc.
— Ale, kiedy jabym chciał — ośmielił się przerwać mąż.
— Sam niewiesz czego chcesz! odpowiedziała Julja — Dobranoc ci.
— No, to dobranoc — Co ja tu sam będę robił! Ty się tam będziesz bawić, a ja będę ziewać tutaj. Nie zostaniesz ty tu ze mną? hę!
— A toby pięknie było, cóżby pomyślili, gotowiby się gniewać! porzucić tak gości! Dobranoc, dobra noc.
— A Jej — Pani prędko powrócisz?
— Niewiem — goście jeszcze zabawią, nie czekaj na mnie, kładnij się spać — Tu ciasno, ja będę spać osobno. Dobranoc! podaj panu Karolino poduszkę i szlafmycę. Dobranoc.
— Hm! dobranoc.
Julja wbiegła do salonu i zatrzasnęła za so-