Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/285

Ta strona została skorygowana.

— My nie możemy zyć z sobą, mówiła daléj Julja, kiedy lada pozór, do takich prowadzi domysłów. Nie — my się musim rozłączyć, to rzecz skończona! Nie chcę żyć z tobą — Taki to los kobiéty cnotliwéj, która się poświęciła, zaprzedała — tak to —
Ale przerwał Półkownik exasperowany, ale ja — ale bo — kiedy ja przepraszam i panią i tego pana — kiedy ja, kiedy to — proszęż posłuchać!
— Nic nie chcę słyszeć! krzyknęła Julja; Adolf zebrał się także na odwagę.
— Pan zapominasz, rzekł, że i ja potrzebuję satysfakcij za panią i za siebie. —
— Ja idę do rozwodu, dodała Półkownikowa — Wyrządziłeś mi krzywdę niedarowaną, uczyniłeś mię pośmiewiskiem całego miasta, moich własnych ludzi, tego ci nie mogę darować, to się nigdy nie zapomina.
— Są moralne zasady wiążące każdego — mruknął Adolf, który czując się winnym, odwagi w sobie do napastowania Półkownika wzbudzić nie mógł.
— Ale ja wiém, ja wiém, ja widzę teraz,