Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/321

Ta strona została skorygowana.

łał, myślałaś że drzwi otworem zostawię biorąc się do tak ważnego czynu, żeby kto wpadł na krzyk, a mnie związano jak warjata, jak zbójcę. Ale nie jestemszalony, nie jestem warjatem, mam rozum. Miałem go przynajmniéj gdym udawał miłość ku tobie, aby cię porwać i pomścić się. — O! nie jestem szalony. No! chodź do łóżka, krzyknął nielitościwie ciągnąc ją za rękę — tam masz umrzeć, tak jak Henryka umarła, w męczarniach. — Widziałem Otella, nie na jednym teatrze, Hedelmona kona przy łóżku — Co to za scena! O! ja nie jestem szalony, ja nie jestem warjat! O! nie, nie —
Jeszcze gadał, ale Julja go nie słyszała, rospacz, przestrach pozbawiły ją przytomności, leżała wpół sparta na łóżku, z oczyma obłąkanemi, drżącemi usty; krew ciekła jéj z ręki, łzy z oczów. On stał i patrzał na nią, zdawał się rozmyślać, bawił się ze sztyletem, uśmiechał sam do siebie, mruczał. Potém, zbliżył się do niéj, i mimo konwulsyjnych jéj drgań, rzucań, krzyków, mimo siły z jaką się broniła, nie mając nadziei ujść śmierci, chyba tym sposobem; — zgniotł ją, a przykładając rękę do serca, zamruczał zgrzytając zębami.