Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/322

Ta strona została skorygowana.

— Pokaż, pokaż gdzie serce — pokaż mi gdzie ono bije, to brzydkie serce samolubnéj kobiéty — pokaż, prędzéj trafię, łatwiéj zabiję, mniéj będziesz się męczyć. — Ja nie jestem szalony, nie jestem okrutny, gdybym był szalony, gdybym tylko słuchał zemsty, krajałbym cię po kawałku. — Ale mam litość, mam rozum, zabiję cię od razu — I śmiał się.
Sztylet błyskał w jedném jego ręku, drugą cisnął serce, Julja zsunęła się na ziemię, zaczęła znowu krzyczeć ochrzypłym z próżnego wysilenia głosem, łajać, grozić, przeklinać, błagać — Nic go nie poruszało. Spójrzał tylko na zegarek i zimno się odezwał.
— Chcesz żyć! Ach! jak silnie przywiązana jesteś do życia. A jednak, cóż to to życie? marna rzecz, głupstwo, które pewnie tyle krzyku nie warto, gdy kawałek żelaza, odrobina proszku odjąć je może! skarbu tego pozbawić! O! cóż życie warto? — Modliłaś się?? Ja nie jestem szalony, pytam się, czyś się modliła? Jakże jéj serce bije? Musi się bardzo lękać śmierci, głupie stworzenie! Ja nie jestem szalony! No — żyj sobie, gdy ci tak żal życia, żyj, nie walaj mi się u nóg, wyprosiłaś życie — Ta męka pół-