Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/324

Ta strona została skorygowana.

cizna rozdzierać zaczęła, rzucił się ku Julij znowu, ręce mu zadrgały, oczy się zapaliły, okropny krzyk wyrwał się z głębi piersi. Ona skryła się przed nim na łóżko — poleciał za nią. Słychać było i pocałunki, i jęki boleśne, i śmiech szalony, i szamotanie się, i krzyki, i zgrzytanie zębów, znów jęki, westchnienia, ciężki oddech, urywane słowa, gwałtowne poruszenia — Powoli ucichło wszystko, jak w grobie dwa ciała leżały nieruchome na małżeńskiém łożu.