Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/328

Ta strona została skorygowana.

z kamizelki, to dziwo, że śpią tak długo — Jegomość taki ranny ptaszek zawsze.
— I cóż to za dziwo? odpowiedział drugi z pode łba spoglądając na garderobianę, co to za dziwo? Wczoraj tu po północy przyjechali, a toć się i pomęczyli! I znowu spójrzał rad konceptowi, na garderóbnę
— A Wasan byś tylko zawsze głupstwa gadał ozwała się dziewczyna rumieniąc niby ze wstydu i spuszczając oczy figlarnie. Wasan tylko aby przymawiać. Pójdź precz i nie łaskocz mnie pod rękę, bo dalibóg krzyknę!
— Krzyknij, to się przynajmniéj pobudzą! rzekł stary marszcząc się coraz bardziéj. Mnie się już znudziło czekać tu od ósméj jak sołdatowi na warcie. Południe, w kuchni barszcz, a ja tu siedzę! jak ostatni ciemięga.
Domawiając tych słów ziewnął okropnie i przeciągać się zaczął —
— Pójdź no ty Pawełku, rzekł, posłuchaj pode drzwiami może się już pobudzili, a nie wiedzą, że my tu siedzim i Panna Karolina.
Pawełek wstał z ławki, przeciągnął się niedbale, poszedł ku drzwiom, przechylił się do po-