Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/330

Ta strona została skorygowana.

— Łotr! z oburzeniem Pawełek wykrzyknął, ja go kiedyś śpiéwać nauczę, bo to on i mnie zaczepia, ale dam mu, dam takiego dychtu, że popamięta Ruski miesiąc — Mam na niego chrapkę od dawna.
— Oj to dobrze, dobrze, poprawując chustki którą wiatr z Pawełkiem odsłonili byli trochę, odpowiedziała panienka. On już wszystkim we dworze kością stanął. Powiadają że i złodziéj i kartownik i pijanica — A urwis, niech Bóg zachowa. Po nocach zasiada na dziewczęta, straszy, dokazuje. On taki kiedyś oberwie — A! któś przyjechał, Pawle — patrzaj no!
To mówiąc powstała Karolina aby wyjrzéć, za nią Paweł na ganek wyszedł. W ganku stał ojciec Julij i dwóch młodzieży.
— Państwo dawno wstali? spytał Sędzia wchodząc do sieni, wyprostowanego Pawełka.
— Jeszcze nie wstali! odpowiedział Paweł.
— Jeszcze nie? nie? tfu! a toż co? Panie Tytusie, wszak to po dwónastéj — hora canonica — Chyba mój zegarek się śpieszy?
— Po dwónastéj, odpowiedział zagadniony spoglądając na repetjer. Cóż dziwnego. Spo-