Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/332

Ta strona została skorygowana.

Słycham panie!
— A ty, dodał Sędzia, czy mi dasz dziś kieliszków?
— Ale bo — Jaśnie Panie — bąkał służący, pan mówi że tłuc będzie, to ja — to mnie — bo kredencerz —
— Cóż kredencerz?
— Jak się potłuką to mnie obije kredencerz —
— A! gapiu, czy ja tu czy kredencerz starszy? Idź mi zaraz, przynoś wnet tyrbuszon i kieliszki — Słyszysz?
Nareście za chwilę przyniesiono kieliszki, wszystkie ponadtłukane i powyszczerbiane pozbiérawszy, żeby nie było szkody, gdy je potłuką. Przygotowano wszystko po cichu, żeby przed czasem nie zbudzić państwa młodych, odkorkowano butelki na ganku, szampan zaszumiał w kielichach, zbliżyli się panowie do drzwi, chłopców wyprawiono do okiennic. Raz, dwa, trzy —
Vivat!
Krzyknęli wszyscy, a kieliszki roztrzaskały się odrzwi, okiennice odskoczyły od okien. Sędzia zbliżył się do dziurki i zawołał