Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/333

Ta strona została skorygowana.

— Dziéń dobry wam dziéci! Co to tak długo śpicie — hę?
Spodziéwał się choć jakiéj takiéj odpowiedzi, ale w pokoju sypialnym cicho było jak w grobie. Wszystkich to nie pomału zdziwiło.
— Tfu! ależ śpią jak kamienie, rzekł Sędzia — I Julka także! Boże mnie skarz, dawniéj, kiedy była panną, to czutka jak wróbel na gałęzi; ledwie co koło niéj zaszelesnęło, tyc — już na nogach. Julko! Panie Hilary! Mości Hilary!
Zaczął bić we drzwi kułakiem, nieszczęściem kawałek szkła rozbitego, z potłuczonego kieliszka, trzymał się na drzewie, Sędzia o niego zranił rękę. Przeklinając zatém sen nowożeńców, zawołał.
— Wysokie tu okna?
— I nie, panie, nie bardzo, jeśli pan chce wleść, to ja mogę ławeczkę przystawić.
— Aha! dobrze!
Sędzia wyszedł na dziedziniec, Pawełek pod oknem sypialnego pokoju, będącém naprzeciw samego łóżka przystawił ławeczkę, ale że ziemia tam była nierówna, ławeczka się chwiała.
— A ty widzę, ozwał się Sędzia, popierając demonstracją sylogizmem kułaka, ty mnie chcesz