Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/334

Ta strona została skorygowana.

widzieć na ziemi — Czemu co pod nóżki nie podstawisz?
Ławeczka stała już mocno — Ty, rzekł Sędzia — przytrzymuj ławkę, drugiego zawołaj, żeby mi rękę podał.
Z ciężkiem westchnieniem wgramolił się wreście, potém przyłożył rękę do okna, dla zasłonięcia się od bijącego zewnątrz blasku, spójrzał, popatrzył, parsknął od śmiechu — Co prędzéj zlazł z ławki i chichocząc jeszcze, rzekł do towarzyszów.
— Poczekajmy trochę —
— Cóż tam Pan Sędzia ciekawego zobaczył, rzekł któryś — Ale Sędzia nie mógł odpowiedzieć, tak się śmiał serdecznie. Minął prawie kwadrans, Sędzia już śmiało stuknął do drzwi.
— He! no! czas, już po południu, hora canonica! Cicho! Co to jest? daj sam ławeczkę do okna, znów z pomocą chłopaka, wlazł na nią Sędzia, popatrzał, rozśmiał się głośno, ruszył ramionami i zawołał.
— A dopókiż tego będzie? I zaczął już stukać w okno. Ale mimo śmiechu i hałasu, dwa ciała leżące na łóżku, które się Sędziemu tak śmiészne wydały, ani się ruszyły nawet.