Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/336

Ta strona została skorygowana.

Łotr, mosanie, zdaje się taki krzepki, a już pokrzepiających lekarstw potrzebuje. Otóż to z tego wszystko, musiało im zaszkodzić! Poszedł daléj. Już tylko o dwa kroki był od łóżka, zbliża się — patrzy — krzyknął wielkim głosem i co tchu nazad wyskoczył oknem. Wszyscy hurmem wpadli do sypialni nowożeńców, wyparto drzwi i okna — krzyk, wrzask, przestrach po całym domu.
Na pościeli ujrzano Julją bladą z rozczochranym włosem, z zamkniętemi oczyma, w jednéj koszuli leżącą, ręce jéj były konwulsyjnie w tył odparte, ściśnięte, sine. Na niéj trup Hilarego uczepiony, w całym godowym ubiorze, bukiecik od fraka, na obnażonych piersiach Julij — usta jego rozwarte, pianą i śliną okryte, zęby ścięte silnie, jakby chciał kąsać przed chwilą. Obejmował Julją, ręce jego wpiły się w jéj boki, na twarzy czarnéj posiniałéj, znać jeszcze było boleść, obłąkanie, zajadłość zwierzęcą, włos miał rozczochrany, suknie starte i potargane łóżko świadczyło, jak okropna na niém odbyła się walka. Jedna poduszka leżała pod głową Julij, druga zmięta i podarta na ziemi, łóżko i pościel i podłogę broczyły plamy czerwone.