Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/368

Ta strona została skorygowana.

zląkł nieuważnego przyrzeczenia, zaczerwienił się i oczy spuścił.
— A coby na to powiedziała Matylda, gdyby się dowiedziała o tém? szydząc zawsze przerwała Julja.
Adolf chwycił się z siedzenia, przypomnienie Matyldy dobiło go do reszty.
— Więc dałaś sobie słowo, dogryzać mi wszelkiemi sposoby, zawołał. Po tóż mam tu przyjeżdżać, aby z każdego mego słowa, robiono dla mnie nową męczarnię!
— Ależ się nie gniéwaj! powoli, powoli! Chcesz? to ci więcéj o tém nie wspomnę. Sądziłam, że ta wojna nudy ci przerwie, bo się nudzisz nieboraku w domu — Nie chcesz — dobrze. Mówmy o czém inném, naprzykład, o czém niewinném, dziewiczém, o piękności dzisiejszego wieczora!
I znowu Adolf porwał się z siedzenia, zamruczał cóś pod nosem, ruszył ramionami, usiadł po chwili jeszcze. Julja patrzała mu w oczy i zdawała się napawać jego udręczeniem, potém przybrała minę weselszą, ujęła go za rękę i cicho odezwała się.
— Dobra z ciebie dziecina! ale zawsze dziec-