Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/370

Ta strona została skorygowana.

Matyldzie. Ale zapał twój rozstrzygnął o naszym losie. Dobranoc, niémasz tu po co przyjeżdżać. Ja litości nie potrzebuję, a ty jak teraz widzę, nic prócz niéj ofiarować mi nie możesz. Siadaj na koń, jedz do wiernéj żony, którą tak kochasz. Dobranoc. Przepraszam, że z mojéj przyczyny i pan i koń, fatygowali się tutaj.
— Zastanówże się, rzekł ochłonąwszy Adolf.
— Nauki nie potrzebuję żadnéj, nie jestem dzieckiem już, dzięki Bogu.
— Możnaż się obrażać tém, że mnie wierność żony obchodzi? Gdybym jéj nawet nie kochał, obeszła by mój honor, jeśli nic moje serce, niewierność —
— Doskonała wymówka, zimno bąknęła Julja, szkoda że się na tém znamy. Twój zapał, pokazał mi aż nadto wyraźnie, iż od ciebie nic prócz litości spodziewać się nie mogę. A ja sto razy powtarzam chcę serca, serca żądam, nie tego nudnego powszedniego uczucia, które się daje, jak Zupa Rumfordska wszystkim nieszczęśliwym — Możesz mnie kochać Adolfie? możesz mi wszystko poświęcić?
Adolf stał nie poruszony, serce jego mówi-