Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/390

Ta strona została skorygowana.

głęboko myślącego człowieka, przechadzał się po pokoju. Nareście ucierając świécę, odezwał się.
— Już tak, dziej się wola Boża! kiedym się zdecydował, tom się zdecydował. Kilka lat nad tém myślałem i zauważałem, że mnie lepiéj przypada Julja. Nie mówię to dla samego wzrostu fizycznego — ale ze wszystkich uwag, tak wypadło. Biorę Julją, Julja ma głowę nie lada, rozum nie kobiécy, o! o! więcéj oleju niż u jakich pięciu mężczyzn — Co ja mówię, u pięciu — więcéj niż u sześciu? A gdzie! więcéj niż u siedmiu — nawet niż u ośmiu! To raritas kobiéta! Już tedy zdecydowałem się formalnie. Po prawdzie powiedziawszy i los już tak zdecydował, sto razy rzucałem karteczki i wyciągałem, zawsze mi wypadała — Julja — No! to niema się co przeznaczeniu opierać. Stań się wola Twoja — niech tak będzie. Potém powiem ci (ale pod sekretem) sama Julja od niejakiego czasu tak na mnie spogląda, tak dla mnie czuła, tak miła, tak wspomina nasze dawne — Bo wiesz że to stary romans! kocha mnie dotąd, kochała ciągle, a że dwa razy poszła za mąż, no to była wola ojca, okoliczności panie i t. d. ja przysięgnę, że ten rozwód z pierwszym mężem, to nawet z mojéj