Nigdy może nie był tak nadzwyczaj nadskakującym dla miss Rosy, w której humorze się to odbiło.
Była widocznie uszczęśliwiona, stała się wesoła. W obejściu się uprzejmem bardzo, przyjacielskiem, siostrzanem z Adrjanem, trudno było dostrzedz zalotności, lub należało przypuścić, że sztuką największą była zamaskowana.
Hrabia Marjan przypatrujący się z daleka, nie umiał jeszcze powiedzieć sobie — czy tak naiwną była i dobroduszną, czy tak niesłychanie zepsutą? Ostatnie przypuszczenie chyba w nim tylko zrodzić się mogło, bo młoda, choć śmiała i pewna siebie istota, była świeżym pączkiem różanym, na którym dotknięcia świata niepodobna było dopatrzeć.
Obiad ropoczął się na nowo, a przy nim i wesoła rozmowa. Nawet pani Trallawney i profesor mięszali się do niej, ale królową była niezmiernie dnia tego rozbudzona, swobodna miss Rosa i Adrjan, który się jej dał pociągnąć gdzie chciała.
Zaczęto mówić o piękności natury, a skończono na sztuce, tak świetnie się przedstawiającej w neapolitańskich muzeach. Angielka była artystką nietylko jak wszystkie córki Albionu, do których wychowania potrosze należy sztuka, ale całą duszą i sercem.
— Sztuka i to co ona daje — mówiła, tłómacząc się ze swojego dla niej zapału — jest to, co świat ma najlepszego. Po wszystkiem następują rozczarowania i zawody, sztuka nas tylko upaja i słodzi życie.
— Jeżeli się ograniczymy kontemplacyą i uwielbieniem dla niej — odezwał się hrabia usiłujący koniecznie wmieszać do rozmowy; — kto tworzy ten walczy, dręczy się i doznaje zawodów...
— A zawody są nauczające — zawołała Angielka — i po nich idzie się dalej, bo państwo sztuki jest nieskończone!... Ja przynajmniej nie rozumiem artystów, którzy się skarżą ciągle, że im sztuka nie opłaca ich znojów... To chyba nie są artyści. Chwila tworze-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.