Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

pani masz wielką nad nim władzę. Dla czegóż byś jej nie miała użyć, aby mu przedłużyć życie?
Śmiało to wyrzekłszy, Marjan patrzał na miss Rosę, nie wiedząc jak to przyjmie. Angielka stała zadumana poważnie i smutna, nie okazując, aby się uraziła przypuszczeniem, lub za złe je wzięła.
— Dziwnem to jest co mi hrabia powiadasz, poczęła po namyśle. Nie sądzę, ażeby to tylko żartem niesmacznym i mistyfikacyą być miało.
— O pani! przerwał Marjan.
— Zdaje mi się wszakże, iż hrabia mylisz się w swem przypuszczeniu. Nie zaprzeczan, że pan Adrjan, ze swą poetyczną naturą, był mi zawsze sympatyczny, lecz nigdyśmy z nim bliżej nie byli. Unikał mnie częściej niż zbliżyć się starał; o moim wpływie na niego bardzo powątpiewać muszę.
— Nie śmiałbym rzucać takiego przypuszczenia, dodał Marjan, gdyby to, co z ust Adrjana słyszałem, nie dawało mi pewności, iż się nie mylę. Adrjan mi wyznał sam, że się pani lękał, że od niej uciekał, bojąc się jej władzy nad sobą. Jest tak zajęty biedak swoim poematem, że wszystkiego się boi, co go odrywać może.
Miss Rosa stała zapłoniona znowu, słuchając tego zwierzenia, lecz nie zmieszała się niem wcale. Nad wyraz była poważna i zasmucona, tak iż o sobie się zdawała zapominać... Milczała długo, a hrabia stał, napróżno oczekując odpowiedzi.
— Jest więc tak źle! wyjąknęła po chwili. Cóż robić aby — jeżeli go nie ocalić to choć życie to przedłużyć? Mów pan...
— Jestem pewien, zawołał hrabia, iż rozkazu pani posłucha. Każ mu porzucić zabójczą pracę, zmuś go pani do rozerwania się.
Miss Rosa dziwnie jakoś poruszyła z lekka ramionami, padła na krzesło i zadumała się, zapominać zdając się o hrabi.
— Daj mi pan czas do namysłu, rzekła cicho — potrzebuję rozważyć coś mi pan powiedział. Poło-