Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

93
DOLA I NIEDOLA.

podjętą czapkę, skukał i kręcił się po izbie. Jak nic, dałby się był przeprosić.
Ale nie znałby Baltazara, ktoby sądził, że on kiedy kogo o przebaczenie i pojednanie prosić będzie. Kasper mu coś szeptał na ucho, on głową potrząsał, fajkę paląc.
Ubogi, stary, ale harda dusza w ciele biedném, Baltazar głowę nawykł nosić do góry, i serce nie nizko; Melchior znał go dobrze i wiedział, że mu z tą w prędkości wyrzuconą kwitą będzie niedogodnie.... Trudno się jednak było zwrócić, i samemu prosić o przejednanie, Baltazarby i tego nie przyjął. Począł się tedy powoli z braćmi żegnać, którzy dosyć się z nim zimno rozstali; dopadł drzwi widocznie nachmurzony, i wyszedł z głową spuszczoną.
Gdy się drzwi za nim zamknęły, obaj bracia wpadli na Baltazara.
— Moi mili, rzekł żołnierz: albo pamięci nie macie, albo mi krzywdę robicie; a com ja winien?
— Boś mu też zbyt ostro przyciął...
— Prawda w oczy kole.
Krzysztof jął się także do drogi sposobić, ale poszli wprzód jejmość pożegnać, która już była na wszelki wypadek posłała z niewodem do sadzawki po karasie.
We dworze u p. Kaspra nie było wytwornie, ale ludno, gwarno i wesoło: w wielkiéj izbie bawiło się dzieci kilkoro, a obok jejmość jedno kołysała, drugie trzymając na ręku.
— Cóż to? myślicie już jechać? a obiad? spytała frasobliwie. Jam się zmogła przecię na melszpajs dla brata Krzysztofa?
— Zostałbym ja z wami i na suchym chlebie, od-