Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

96
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Baltazar siadł, ale choć stary żołnierz, poczuł ciarki za skórą, tak mu żal było biednéj kobiety. Im bardziéj się w nią wpatrywał, tém mniéj rozumiał spokój i niemal wesele, które na jéj twarzy panowało.
— Ależ gra komedyę! niechże ją! mówił sobie w duchu — już to do tego nie ma jak baby! Święta niewiasta... a patrzajcież jak męża zwodzi, anibyś się domyślił, że jéj serce krwią płacze!
W istocie kobiecina prawie była rozpromieniona, czego już Baltazar pojąć nie mógł; zdawało mu się, że to małżeństwo tak zgodne, jedno mieć musiało uczucie.
Inaczéj na ten raz los zrządził i wiele bolu odjął pani Krzysztofowéj.
Wkrótce po wyjeździe męża, nadbiegła do niéj Ustysia z plotką, w tak straszny sposób wypowiedzianą, że z razu padła od niéj, jak piorunem rażona matka. Ale rzeczy się zaraz wyjaśniły: Ustysia wypowiedziała jacy to wielcy panowie wzięli Adasia, że pojechał w karecie z samą panią, że go pieścili, że list do ojca napisał bardzo piękny i t. p. Biedna matka tak dobrze rozpytywała, tak badała wszystkich pilnie, że z tych słów rozproszonych z opowiadań rozmaitych domyślić się potrafiła zdarzenia. Ale zamiast się niém strapić jak ojciec, uradowała się wielce. Widziała w tém zrządzeniu palec boży, który w rzeczywistość obracał jéj najserdeczniejsze marzenia. Ona w cichości serca tak pragnęła dla swojego dziecka wielkości, blasku, bogactwa, szerszego pola do życia; ona tyle razy śniła właśnie o podobnych dla niego losach; a tu traf jakiś dziwny, jakby Opatrzności rozkazem, zsyłał właśnie tych O...., którzy podejmowali się ukochanego jedynaka postawić na takiém stanowisku,