na jakiém matka widzieć go chciała. Najdziwniejszém w tém wszystkiém było matki niewytłómaczone przeczucie losu, jaki spotkał Adasia.
Pani Krzysztofowa często dumając o synu, wyobrażała sobie właśnie scenę podobną téj, jaka przed kilku dniami odbyła się przed kościołkiem w Białéj. Mówiła sobie często: „Gdyby też który z tych bogatych O.... przejeżdżał tamtędy, możeby go piękność dziecka uderzyła, spytałby co to za chłopiec? dowiedziałby się nazwiska, i podjął pokierowania jego losem.“ Anna marząc, była sobie zupełnie taką powieść stworzyła, i bawiła się nią często, pragnąc dla dziecięcia tego, co się jéj szczęściem dla niego zdawało.
Teraz, gdy opis wypadku ją doszedł, tknięta została podobieństwem jego ze swém jasnowidzeniem, upatrzyła w tém wyraźny cud, uradowało się jéj serce, widziała bowiem wszystko dobre dla dziecka, wymodlone przez siebie, wypłakane u Boga: wielkie losy, świetną przyszłość Adasia.
Według niéj, Adaś nie był stworzony do téj wsi i zagona ojcowskiego: jego piękność, żywość, dowcip, pragnienia dziecięce, które tu zaspokojone być nie mogły, kazały czego innego życzyć.
Rozpłakawszy się najprzód łzami gorzkiemi, Anna padła potém na kolana, dziękując Bogu za to zrządzenie cudowne, ale zarazem opanował ją niepokój wielki.
Nieraz mówiła z mężem o przyszłości syna; pojęcia ich w tym względzie zupełnie były różne: ojciec chciał mieć z niego człowieka, ona jakiegoś jasnoskrzydłego bohatera.
Milczała, gdy o tém mówił, ale wzdychała. Wiedząc co p. Krzysztof chciał mieć z niego, nie wątpiła
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.
97
DOLA I NIEDOLA.