Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

103
DOLA I NIEDOLA.

stępuje mnie ona nigdy. Ledwiebym ją porzucił, jużby jakie niezdatne ręce, ową kochankę Appolinową zbezcześciły plugawém dotknięciem... Ze skrzypką wszędy, nawet do kościoła, i Pan Bóg się za to nie gniewa.
— Więc i ze skrzypką i z koszturem, panie bracie, do wnętrza...
W progu powitała ich uśmiechnięta gosposia, a na jéj widok rozjaśniła się twarz Dyogenesa.
— Witaj mi gwiazdo poranna! zawołał. Jakże to się zaraz jasno a wesoło od twych oczu zrobiło! Jakaż bo świeża a śliczna zawsze jejmość dobrodziejka, jakby jéj lata dotykać nie śmiały!
— O! pochlebca! zaśmiała się Anna zmieszana i zarumieniona: mów to młodym, ale po co się starszym urągasz?
— Ja? pochlebca? jabym się śmiał urągać? odparł żywo całując jéj ręce Kapustyński — toż obelgą płacisz mi pani za dobre słowo! Nigdym nawet kobiecie nie cukrował prawdy; ale jéjmość mi istotnie wyglądasz jak samo szczęście: wszak asińdźka dobrodziejka wiesz to dobrze, żem się w niéj kochał i kocham...
— Słyszycie! rzekł pan Krzysztof — przyznaje się...
— Otoż cała moja cnota, że do tego grzechu przeciwko przykazaniu: „Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego“, szczerze się bijąc w piersi przyznaję. Gdybym był taką Annę znalazł... a! kto wie? i jabym był może wyszedł na porządnego człowieka, nie na takiego osmolonego włóczęgę...
Siedli tedy w izbie przy stole, a Dyogenes złożył przy sobie ostrożnie skrzypce, tchnął piersią szeroko