Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

105
DOLA I NIEDOLA.

podobno służył wojskowo; że kędyś latał z szabelką po za granicami, niespokojnemu charakterowi szukając przygód pożądanych i nasycenia; że potém powrócił do domu, miał przywdziać mniszy habit i rozpoczął już nowicyat u kks. Kapucynów w Lubartowie, ale prędko mu to w niesmak poszło, zrzucił suknię, zdał stryjecznemu majątek wcale piękny, i począł dobrowolnie jakieś życie tułacze.
Raz w rok zjawiał się on w swoim niegdyś dworze, ze skrzypką i piosenką, zasiadał z bratem do stołu, przypatrywał się bardzo troskliwie gospodarstwu, zaglądał do regestrów, rozpytywał ludzi, bo majętności nie zrzekł się był całkowicie na brata, ale mu ją puścił tylko warunkowo, wymawiając sobie kilkaset złotych na siermięgę, buty i kalafonię, Zrobiwszy dokładny przegląd swojego majątku w Durynie, wyruszył znowu na rok, czasem więcéj, i wiódł takie życie swobodne, nie wiedzieć gdzie się podziewając. Niekiedy po kilka tygodni gościł w jakim dworze, gdy mu się ludzie upodobali; ale pracował, uczył dzieci, gospodarzył, posługiwał w tém i owém, był po swéj woli a na sercu, nie z żadnego musu: to znów znikał z okolicy i z kraju, i nikt nie wiedział gdzie przebywał.
Lubiono go i szanowano powszechnie, bo był w istocie człowiekiem pełnym wielkich przymiotów, których tylko jakaś bujna fantazya wprządz w karby regularnego żywota nie dopuszczała. Grzechem jego było dziwactwo, któremu oprzeć się nie umiał.
W téj prawdziwéj pielgrzymce żywota, wesoły humor nigdy go nie opuszczał; śmiał się niemal ze wszystkiego i ze wszystkich, czasem dla tego może tylko, aby nie płakać. Umiał on poszanować co sza-