Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

106
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

cunku było warte, ale nielitościwie chłostał co się oń nie zasłużywszy dopominało.
Z chłopem się tak dobrze rozumiał jak z najuczeńszym człowiekiem, bo się o niego nieustannie ocierał, a w towarzystwie wieśniaczém nie zapomniał wszakże i świata, i nauki, i języków, i młodocianego wychowania, tak, że w każdéj chwili ów chłop naddunajski mógł przybrać łatwo jeśli nie postać, to mowę i obejście najwykwintniejszego salonowca.
Nieraz i rodzina Kapustyńskich, i familia jego matki, bo się rodził z Abdankówny, a wujowie wysoko się ze swém pochodzeniem nosili, wyrzucali mu jego włóczęgę, i żebractwo, i skrzypkę; ale na to jak się im odciął z góry, nikt go już późniéj i zaczepić nie śmiał.
— Wolny-m jest, mówił im: rachunek z tego co czynię Panu Bogu zdam; a że chcę być człowiekiem, to się do stada, które regularnie pastusi o jednéj godzinie na paszę pędzą, poją i zaganiają do chlewa, nie łączę. Komu z tém dobrze... wszak nie bronię! Jestem sobie dziki wół, dziki koń, czy dziki osieł, ale mnie już w jarzmo nikt nie ujmie. Życiu mojemu nikt nic zarzucić nie potrafi; jam szczęśliwy i kwita, a że w koronkach nie chodzę i fryzury nie noszę, to dla tego, żeby się małpy w tych strojach lepiéj wydawały. Dyogenes mi wzorem; omnia mea mecum porto... (ostatni wyraz przekręcał nieco, stosując go do ubrania). Nic mi od was nie trzeba; rozumu możebym jeszcze mógł ichmościom pożyczyć, a bez nauk od nich obejdę się wyśmienicie... Ruszajcie wy na pokostowane posadzki, a ja do lasu, do Boga, do ptasząt, do drzew i gdzie mi serce poda... z pieśnią i sumieniem czystém. Imieniu krzywdy nie robię; patrzcie tylko,