opłacze łzami gorętszemi tego dziecięcia; ale Bóg... ale Bóg, ale przeznaczenie...
— Kobieto! ty wierzysz w przeznaczenie?
— W Opatrzność!
— Opatrzność? nie: nie ona to, ale szatan chyba w to się wmieszał. Bóg takiemi drogami do dobrego nie wiedzie; idzie się niemi do zguby.
Anna spuściła główkę zasmucona, i była chwila ciężkiego milczenia.
— Pomyśl tylko, rzekła: to dziecię byłoż stworzone do tego ubogiego gniazda naszego? nie przyszłoż ci nigdy na myśl, że Adaś miał napisane na czole, iż musi pójść wysoko, iż los musi go między ludźmi postawić na świeczniku?
— Dziecko ty moje, przerwał poważnie Krzysztof: jestże szczęście błyszczeć na świeczniku? nie jest-li raczéj męczeństwem dola złocona? Jam się właśnie tego lękał, od tego chciał ustrzedz dziecinę, drżał o to.
— Alboż i tam nie można być miłym Bogu, a pożytecznym ludziom? spytała Anna nieśmiało.
— Tak! wszędzie, bez wątpienia, odpowiedział Krzysztof; ale tam i trudniéj i niebezpieczniéj. Dym szczęścia i kadzideł upaja: nie pragnąć ich należy, ale od nich uciekać. Powiedzże, nie wolałażbyś go widzieć tu, w tym dworku, z poczciwą żoną jak ty, jak ja w szaréj ubranego opończy, ogorzałego od pracy, niż zbladłego od trosk na cudzych pałacach, służką uniżonym pańskich kaprysów, dworakiem? O! myśl ta mi serce rozdziera.
— A, Krzysiu! Adaś nie jest stworzony na pochlebcę i dworaka: on się nie spodli; on się wyniesie wysoko.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.
118
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.