Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

132
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— O! kobiety! — rzekł — kobiety! bez nich żyć niepodobna, a z niemi żyć tak trudno! Gdy człek je przeklina, jeszcze po nich płacze.
— Cyt, idzie stary! szepnął Baltazar.
— Ja mu też muszę coś powiedzieć, dodał Dyogenes, biorąc się do skrzypki — tylko oględniéj... Jegomość milcz... obrócę to po mojemu, już wiem jak...
Stali we wrotach, gdy nadszedł pan Krzysztof. Dyogenes począł nócić, Baltazar mimowoli czy z téj ochoty, jaką zawsze miał do śpiewu, z cicha mu basem wtórował:

Ej tam na górze, stoją rycerze...

P. Krzysztof, któremu w duszy nie było do śpiewu, stanął i słuchał uważnie, gdy Dyogenes po chwili porzuciwszy skrzypki, odezwał się:
— Ja myślę, że jegomość musiałeś znać oboje kasztelaństwo, lub przynajmniéj gdzieś ich spotkał w życiu?
— Ja? odparł p. Krzysztof — nigdy, ledwiem o nich coś zasłyszał. Drogi nasze po świecie były różne, nie mogliśmy się zejść z sobą...
— Ależ to zawsze jakieś tam pokrewieństwo...
— Nie! zawołał Krzysztof — nie! rody nasze od wieków się rozeszły i dawno się siebie zaparły. Oni nas nie uznawają za swoich, my ich uważamy za obcych... Bóg z nimi! bodaj się było i teraz nie kumać...
— E! e! u was tu na jałowém Podlasiu, tego, co ja powiem, niełatwo zrozumieć; ale co się tycze rodów, to się dzieje z ludźmi, nie przymierzając, co ze zbożem. Gdy rola nadto żyzna a ziarno się rzuci, mosanie, niezbyt głęboko, na wiosnę aż miło spojrzeć