— Krótko a węzłowato, dodał Dyogenes: jegomość pantofel... młodość wyhulał za granicami, ożenił się dla tego, aby się pochlubić piękną żoną, i zaraz też dostał krzesło w senacie, bo naówczas pono Ciołek się miał do Wenery. Nie przeszkadzał dobry pan żyć jejmości jak chciała... bo to należało do tonu wielkiego świata, aby sobie wzajem nie zawadzać. Gracz po nocach, we dnie dworak giętki, nigdy też wielkiego nie miał kasztelan znaczenia, ani zajadłych nieprzyjaciół... Dziś obojętny na wszystko prócz kabały, dojada fortuny, nie mając dzieci, i nie troszcząc się co po sobie zostawi. Dom pański, ale na wychowanie dziecięcia możnaby stosowniejsze wybrać miejsce, — rzekł w końcu Dyogenes, — nie taję.
— Tak! widzisz sam! przerwał gorąco Krzysztof — i chcecie, żebym w tym ogniu piekielnym zostawił dziecię nie ratując?...
— Czekaj-no, czekaj, nie rąb i nie strzelaj! ofuknął Kapustyński biorąc go za rękę. Największa część złego już się stała. Dziecko napiło się trucizny, i cierpieć będzie pragnienie przez życie całe; bo (począł brzdąkać w skrzypce i podśpiewywać):
Kto pił z tego kielicha,
Wiecznie warga zasycha.
Héj! héj! wiem i ja coś o tém: i włosiennice, i dyscypliny nie wypędzą z duszy tego szatańskiego jadu. Więc słuchaj, pobożny i prawy człowiecze, coś nie pił nigdy nic krom czystych rozkoszy spokojnéj doli... słuchaj i wierz, bo ci na Ukrzyżowanego przysięgam, mówię prawdę: dziecko już chwyciło zarazy! Odbierzesz je, to ci zeschnie od snów, widziadeł, tęsknoty i żalu... Kto wie, może gdybyś je zostawił, ra-