Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

136
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ci się ku nim, a tęskno westchnie do świetnych szat które zrzucić będzie musiał: — nie bierzże go ojcze! bo zabijesz może na ciele, a pewnie na duszy. Syn powróci, ale ci uschnie jako roślina w ciemnicy, albo wyrwie ci się może drugi raz na gorsze jeszcze swobody i zginie bezpowrotnie. O tak! Bóg łaskaw i są cuda...
— O źleż jest z nami — westchnął ojciec składając ręce — gdy aż cudu prosić potrzeba... A któż z nas u Boga na cud zasłużył?
— Wy! wy! podchwycił Dyogenes, ściskając i całując w ramię starego. Jam nigdy nie był pochlebcą; wiecie, że mnie zowią werydykiem, a nienawidzą jak wszystkich niedyskretnych paplów; a ja ci mówię z duszy: wyście na cud zasłużyli!
P. Krzysztofowi łza z oczu pociekła, ale nic nie odpowiedział. Dopiero po długiém milczeniu rzekł:
— Wiecie: uderza mnie to coście natchniony może powiedzieli. Macie słuszność: jeśli mi ręce wyciągnie, niech powraca; jeżeli zwróci się ku nim, wola boża!
Tu łzy mówić mu nie dały, i nie dokończył stary.
Dyogenes odwrócony w drugą stronę, brzdąkał po skrzypcach, ale posądzić go było można, iż łza zbiegła marszczkami jego twarzy, bo coś rękawem ocierał, a p. Baltazar także patrzał gdzieś w inną stronę kręcąc wąsa, i wszyscy trzéj poszli już milczący powoli ku dworowi, gdzie w ganku na nich czekała Anna, uśmiechnięta smutnie, blada, biedna, a oczyma szukająca swego pana i męża, na którego licu myśl chciała odgadnąć. Drżała miotana dwoistém uczuciem: pragnąć i odzyskać dziecię, i ofiarą zaparcia się go świet-