Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

139
DOLA I NIEDOLA.

chłopaka, który mu mocno zazdrościł i wzdychał. Jędruś miał też wyładowane kieszenie tysiącem węzełków, bo jako człek nieprzywykły do dalekiéj drogi, pozabierał wszystko, co mu najniepotrzebniejsze być mogło, zapomniawszy o konieczném.
Gospodarz patrzał na przygotowania suchém okiem. Teraz, gdy się zbliżyła godzina, stawała mu na myśli coraz dobitniéj cała trudność zadania. Jak tu sobie dać rady z tymi ludźmi innego świata, może z samym Królem Jegomością? zkąd wziąć słowa dla nich zrozumiałe? jak do nich przemówić? jak wreszcie znaleźć się z synem?...
Łamał sobie głowę, aby odgadnąć, co go tam czekało.
Tysiące drobnych zawad nasuwały się na myśl natrętnie, ani ich było odepchnąć.
A w domu! ta biedna Anna, tyle drobnych rzeczy, na które zwykł był od rana do wieczoru czujném okiem sam patrzeć! P. Baltazar dobry człek ani słowa, ale czy on przy swych pieśniach i myśliwstwie zechce tak ślęczeć nad gospodarstwem, które było do dozoru przywykłe?... A nuż wszystko wyjdzie z karbów.
Ale to była fraszka, cura posterior, jak się wyrażał pan Krzysztof: główna, co Anna pocznie usychając z niecierpliwości i niepokoju?
Jędruś się oczywiście śpieszył; ostatnie chwile leciały jaskółczemi skrzydłami; słońce podnosiło się ku górze, a ten kąt, który potrzeba było opuścić, w barwach ciepłego spokojnego jesiennego poranka tyle miał uroku!
O! wybrałbo się dzień smutku na przekorę: jednym z tych dni wesołych, jasnych, cichych, w których człowiek dziwi się naturze, że gra nie do jego