Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

140
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

pieśni, że mu się przedrzeźnia swém weselem... W dali stały lasy złote i purpurowe, gdzie niegdzie przetykane zielenią, tak śliczne, tak jeszcze wonne jak na wiosnę od rosy porannéj. Pola już ruń zbóż okrywała, i szedł z nich zapach świeżéj orki, tak miły dla wieśniaka. Reszta ptactwa pozostałego w domu, zwija się złudzona tém ciepłem i pogodą, jakby drugą wiosnę poczuła; począwszy od gadatliwych wróbli w strzesze, aż do srok i kaczek — pełno było wrzasku w powietrzu. Z dala po nad ruczaje i błota wznosił się jeszcze sinawy opar poranka jesieni, przejrzystszemi osłony tulący dalekie horyzonty; chmurki sinawe kołysały się po nad ziemią powolnym wiatrem rzucane, dziwne przybierając kształty: to gęstniejąc, to roztapiając się w powietrzu, to jak dym lekki żeglując ku górze...
We dworku tak czegoś było ślicznie i miło... a gaj po za nim szumiał cicho tak tęskną pożegnania pieśnią!...
Widząc konie zaprzężone, czeladź cała wyszła do drzwi, do okien, na progi, aby pana choć oczyma pożegnać. U wrót w dali stała nie śmiejąc się jeszcze przybliżyć część wiejskiéj gromadki, bo i ona trwożyła się odjazdem starego pana... Wszystka ludność dworu i część wiejskiéj zalegała dziedziniec.
Z odkrytą głową stary Hordiej, wójt wiejski i starszyzna gromady, powołany przez pana zbliżył się nareszcie niosąc czapkę w ręku, i życzył mu kłaniając się nizko, szczęśliwéj podróży i prędkiego powrotu.
— Mój stary — rzekł wstając pan Krzysztof i zdejmując czapkę przed gromadą — zostawiam na gospodarce pana brata, on mię tu wam zastąpi; ale na ręce wasze zwierzam wszystko. Pilnujcie mojego jak swego, wszakci to tyle wasze co moje. Nigdym się