Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

157
DOLA I NIEDOLA.

pań w kwiatach i panów w orderach i perukach, że chłopak wziął to za jakąś uroczystość, co było zwykłą poobiedniéj godziny fizyognomią.
Wśród gwałtownego bicia serca, coś mu jednak szeptało do ucha, powtarzając:
— I ty zajmiesz miejsce w tym tłumie...
Milczący, blady, pomieszany, wszedł na pokoje za kasztelaństwem nieśmiało i bojaźliwie, uśmiech tylko na ustach igrający przybraną odwagę źle starał się naśladować.
Hrabina do życia miejskiego przywykła jak ryba do wody, chciwa swego żywiołu, od chwili jak na bruk wjechała, była jakby w gorączce. Podowiadywała się już nie dojechawszy do domu mnóztwa rzeczy, których się nauczyła z jednego wejrzenia na ulicę. Mówiła, śmiała się i przeglądała we wszystkich zwierciadłach, rozpytywała marszałka domu, ludzi, przerywała opowiadania ich rozkazami, była zmieniona i ożywiona do niepoznania. Nawet czułość jéj przybrała inny jakiś charakter.
Na jutro były już tysiące projektów i użaleń na nawał oczekującéj pracy, na znużenie podróżą, na natręctwa, które ją niechybnie czekać miały.
Kasztelan, ziewnąwszy parę razy i przeszedłszy się po salonie, wyszedł zaraz do swojego pokoju, gdzie już znalazł bilecik, który go do miasta powoływał. Wymknął się po cichu i znikł niepostrzeżony. U hrabiny także leżały bilety na stole, listy z poczty, zaproszenia, pełno różnych interesów pilnych lub opóźnionych.
Adaś trochę zapomniany i smutny, stał we framudze okna, patrzał na to, i tęskno mu się zrobiło po raz pierwszy: tak się uczuł zapomnianym i opuszczo-