Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

160
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

żąt zaprzężonych do jéj rydwanu. Jeden szczególniéj ciągnął ten rydwan aż do zdechu...
Pani de Rive mogła mieć lat dwadzieścia kilka, tych kilka dosięgało dziesięciu, i dawali jéj złośnicy bezwstydni nawet całych trzydzieści. Była maleńka, zręczna, biała jak alabaster, z czarnemi jak krucze skrzydła włosami, czarnemi ogromnemi oczyma; miała rączki przecudne, nóżkę kilkoletniego dziecięcia, głos miodowy, uroczy, śpiewała włoskie arye przedziwnie, i była niezmiernie miłą, dopóki nowego człowieka nie wplątała w swe sidła. Raz złapawszy, obchodziła się z niewolnikami swymi jak z niewolnikiem obchodzić się zwykło: komu kazała się kochać to musiał, a kto kochał, tracił rozum i wolę.
Pani de Rive nie miała nieprzyjaciół; co dziwniejsza, nie miała nieprzyjaciołek nawet: jakoś się tak urządzała, że unikała zazdrości, rozbrajała uprzedzenia i niechęci...
W dodatku była niesłychanie dowcipną, a bez żółci, i dowcip jéj był na zawołanie, jak muzyka w szejnekatrynce: pokręcić tylko było, grała ślicznie; przestać, zamilkła.
Tyle tylko daje się z pewnych źródeł o téj pani powiedzieć. Z hrabiną była naturalnie w przyjaźni namiętnéj; gdy się widzieć nie mogły, pisywały do siebie po kilka razy na dzień w mieście, a na wieś co dwa dni regularnie.
Pani de Rive nie mówiła prawie po polsku, ale to naówczas w salonach, w których język francuzki był nadzwyczaj rozpowszechniony, nie zawadzało bynajmniéj. Używano tylko polskiego języka, gdy komu nieumiejętnością jego dokuczyć chciano, naprzykład u starościny małogoskiéj, gdy przyszła pani Lucche-