żąt zaprzężonych do jéj rydwanu. Jeden szczególniéj ciągnął ten rydwan aż do zdechu...
Pani de Rive mogła mieć lat dwadzieścia kilka, tych kilka dosięgało dziesięciu, i dawali jéj złośnicy bezwstydni nawet całych trzydzieści. Była maleńka, zręczna, biała jak alabaster, z czarnemi jak krucze skrzydła włosami, czarnemi ogromnemi oczyma; miała rączki przecudne, nóżkę kilkoletniego dziecięcia, głos miodowy, uroczy, śpiewała włoskie arye przedziwnie, i była niezmiernie miłą, dopóki nowego człowieka nie wplątała w swe sidła. Raz złapawszy, obchodziła się z niewolnikami swymi jak z niewolnikiem obchodzić się zwykło: komu kazała się kochać to musiał, a kto kochał, tracił rozum i wolę.
Pani de Rive nie miała nieprzyjaciół; co dziwniejsza, nie miała nieprzyjaciołek nawet: jakoś się tak urządzała, że unikała zazdrości, rozbrajała uprzedzenia i niechęci...
W dodatku była niesłychanie dowcipną, a bez żółci, i dowcip jéj był na zawołanie, jak muzyka w szejnekatrynce: pokręcić tylko było, grała ślicznie; przestać, zamilkła.
Tyle tylko daje się z pewnych źródeł o téj pani powiedzieć. Z hrabiną była naturalnie w przyjaźni namiętnéj; gdy się widzieć nie mogły, pisywały do siebie po kilka razy na dzień w mieście, a na wieś co dwa dni regularnie.
Pani de Rive nie mówiła prawie po polsku, ale to naówczas w salonach, w których język francuzki był nadzwyczaj rozpowszechniony, nie zawadzało bynajmniéj. Używano tylko polskiego języka, gdy komu nieumiejętnością jego dokuczyć chciano, naprzykład u starościny małogoskiéj, gdy przyszła pani Lucche-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.
160
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.