Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

161
DOLA I NIEDOLA.

sini; za co się ona jak za impertynencyę gniewała.... a poczciwy Niem...... musiał na klęczkach przepraszać...
Pani de Rive, rzecz prosta sama z siebie, wiedziała o wszystkiém, i dla tego do niéj najprzód posłała hrabina, zaklinając ją, aby przybyła choć na chwileczkę. Musiała się przecię dowiedzieć, że się na świecie dzieje...
Niespełna w pół godziny po odprawieniu tego poselstwa, zaturkotała kareta, zaszeleściały suknie jedwabne, i dwie serdeczne przyjaciółki rzuciły się sobie w objęcia z namiętnością niesłychaną.
— A! jakżeś ty cudownie piękna! zakrzyknęła najprzód ręce łamiąc pani de Rive. Masz więc chyba od hr. St.-Germain wodę odmładzającą!
— Chciałam ci właśnie toż samo powiedzieć — zaśmiała się hrabina. Wyglądasz jakbyś była szczęśliwa!...
— A! to twarz moja kłamie bezczelnie, a ty mi pochlebiasz niegodziwie: czuję to, żem szkaradna!... Książę nawet ostyga, to najlepszy dowód!
— O! ci mężczyźni! — odparła hrabina, — dla nich niczém są wdzięki, im potrzeba nowości.
— Ale ty! ty... jesteś mi dziwnie rozpromieniona, przerwała p. de Rive. A! czy ci serce drgnęło?
— Sza! sza! kładnąc palec na ustach, odpowiedziała hrabina. Jest to cała historya, o któréj mówić nawet nie śmiem: coś nadzwyczajnego, bajka z tysiąca nocy...
— A! to cudownie! Ja tak bajki lubię!
— I tajemnica najświętsza!
— Więc mam się nawet nie pytać?
— Masz nie pytać, lecz odgadnąć...