Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

162
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Dwie przyjaciołki po tym wstępie usiadły na sofie obok siebie. Podano kawę i ciastka, zaczęła się już nie rozmowa, ale co chwila wybuchami przerywane szepty.
— A król?
— Wierny... jak... jak któż? Nie mam do kogo porównać...
— Filemon...
— Filemon! tak! pasterz sielankowy! starzeje widocznie!
— A książę?
— Niepojęty! nieodgadniony!
— A Celadon i Rozyna?...
Wszyscy naówczas mieli nadawane sobie imiona romansowe, noms du guerre!
— Już się rozstali i w sposób tak głośny...
— Jak była miłość!
— Cóż z Celadonem?
— Poszedł szukać pociechy w rynsztoku...
— A Rozyna?..
— Miała ją wcześnie w zapasie przysposobioną... Kobieta, która się nie da podchwycić nieprzygotowaną!
Zaczęły się śmiać żywo i serdecznie.
— Wystaw sobie — dodała p. de Rive — Tulipan porzucił tę nieszczęśliwą Huryskę: płacze po nim i mizernieje okrutnie. Młody poseł usiłuje łzy z pięknych otrzeć oczu, ale dotąd nie spojrzała nawet na niego... Tulipan ma się żenić, il faut faire une fin.
— Mógłby to być i początek! szepnęła hrabina, — ale dla kogoż ją porzucił obrzydliwy Tulipan?
— Dla kogo? dla najszkaradniejszéj, cytrynowéj jak on, suchéj bezzębnéj wojewodziny, która się o niego niewstydliwie dobijała, choćby go miała tylko na godzinę sobie pozyskać... affaire d’amour propre.